konkursyżycie szynszyli

Konkurs na Dzień Dziecka :)

drewniany-domek-dla-szynszyli-pinokio

Dzień Dziecka mogą obchodzić nie tylko ludzie, ale i szynszyle, które często nazywacie swoimi dziećmi 🙂 Dlatego też przygotowałam nagrodę, która przyda się Waszym pupilom, a Wam da na pewno uśmiech i radość!

Co trzeba zrobić, żeby wygrać? 


drewniany domek dla szynszyli - cena - pinokio - internetowy sklep zoologicznyNapisz w komentarzu śmieszną historię związaną z Twoimi szynszylami – obciachową, pechową, zabawną – pamiętajcie, że wyczuwam bajer – żadne zmyślone fantazje mnie nie przekonają. 😉 Zatem, czy kiedykolwiek musiałaś/musiałeś wstydzić się za swoje „dzieci”? Wypadły Ci bobki z kieszeni, gdy płaciłaś/eś przy kasie w Lidlu za piwko? A może szynszyla Cię wykiwała podczas wybiegu? Do dzieła.

Wybiorę jedną osobę, która otrzyma piękny domek drewniany dla szynszyli Pinokio! Nagroda na zdjęciach. 

Zasady:

  1. Komentarze można dodawać do środy (3.06.2015, do godziny 00:00), tylko tu, bezpośrednio na blogu!
  2. Zwycięzca zostanie wskazany w wygranym komentarzu.
  3. Po ogłoszeniu wyniku, zwycięzca zobowiązany jest do przesłania danych do przesyłki na mój adres mejlowy.
  4. Konkurs jest przeznaczony tylko dla fanów U Szynszyla na Facebooku!
  5. Udostępnij ten artykuł przy pomocy opcji na dole (Facebook, Google+, Pinterest itd.)
  6. Na przesłanie danych zwycięzca ma 24 h, później domek przechodzi dalej.

Powodzenia kochani!


Gryzonie

[FM_form id=”1″]

Share:

36 comments

  1. Dawid Affelt 1 czerwca, 2015 at 19:32

    Kiedyś na lekcji z polskiego wyciągnąłem zeszyt obgryziony przez moją szynszylę, ale byłem zdziwiony, a pani nauczycielka jeszcze bardziej 🙂

  2. Eliza 1 czerwca, 2015 at 19:45

    Wieczór jak wieczór- czas na wybieg. Mija godzinka, dwie, trzy- czas do domku. Nic podejrzanego ze strony Bobo. Jednak rano, 7.10 stojąc na przystanku, czekając na autobus, przestępując z nogi na nogę (bo lato, ale jednak zimno w ciul) spoglądam na swoje buty. I co widzę? Szynszylowej roboty crocksy. Bobkowi zachciało się bawić w projektanta mody tamtego wieczora. Wygryzł sobie dziurki w moich ukochanych creepersach. 😀 Jednak taki faszyn to nie dla mnie i buty wylądowały w koszu. 😛

  3. Julia Sabiło 1 czerwca, 2015 at 19:46

    Ja pojechałam sobie na Sylwestra do koleżanki, rodzice poszli na imprezę… O 6 nad ranem dzwoni do mnie mama. Odbieram, a ona do mnie, że Stefan wyszedł z klatki i mam wracać do domu raz dwa, bo nie może go znaleźć. Znalazł się, pod łóżkiem w salonie, w moim pokoju wszystkie książki były poobgryzane, u siostry podgryzione zeszyty i rysunki, na każdym schodku w domu bobek zostawiony, dokumenty taty, guziki w pilocie i mój paszport poszły się… + obsikane kapcie i łóżko. Stefany to rozrabiaki!

  4. Aleksandra Sarnecka 1 czerwca, 2015 at 19:47

    Mój szynszyl pomieszkuje z misiem. Bardzo go kocha. Ostatnio sypia na nim, a czasem gdy daje mu coś jeść, gromadzi wszystko obok misia. Wszystko co uda mu się ukraść. Ostatnio upolował moja skarpetke i gumkę do włosów. Tak bardzo dba o misia.

  5. Justyna Bodnar 1 czerwca, 2015 at 19:52

    Bobki w szkolnym zeszycie to standard, gorszy byla jednak sytuacja, kiedy podczas gdy Synek byl na wybiegu mielismy z narzyczonym ochote na pieszczoty, kuleczke tak to hmm… zdenerwowalo, ze z calych sil wciskal sie miedzy nas, trzymal mnie, rzucal sie jak nigdy…

    Inna piekna sytuacja.. nasz kochany Kubus uciekl noca z klatki, rano narzyczony podczas ubierania skarpetek patrzy… i nie wierzy… paznokcie u stop epicko wygryzione 😀

  6. Marta 1 czerwca, 2015 at 19:53

    Kiedyś podczas wybiegu towarzyszył mnie i mojemu Stichowi mój tata, który lubi trochę napsocić mojemu zwierzątku. Tym razem tata położył szylka na takiej wysokiej półce, z której sam na pewno by nie zeskoczył, a sam usiadł obok mnie na podłodze. Stichowi widocznie nie za bardzo podobało się na tej wysokiej półce, gdyż zrobił kilka bobków i chcący/niechcący zrzucił parę z nich mojemu tacie akurat na głowę, bo siedzieliśmy prawie pod tą półką 😀

  7. Patrycja 1 czerwca, 2015 at 20:23

    Moje tuptusie byly na wybiegu w pokoju gdzie leżał portfel ,oczywiście nic nie zauważyłam . Rano jestem w sklepie i chce zaplacic za zakupy, wyciagam z portfela pieniade i co widze !!kasa pogryziona !! To sa moje szkodniki .

  8. patrycja 1 czerwca, 2015 at 20:32

    Tydzień przed feriami wyjechałam z rodziną do Egiptu. Byłam tam tydzień. Po powrocie do domu było bardzo późno. Gdy weszłam do pokoju zobaczyłam otwartą klatkę w której nie było mojej Loli ani Bolka. Powiedziałam o tym rodzicom a oni kazali mi ich szukać. Znalazłam je pod szafą w salonie. Włożyłam je do klatki i poszłam spać . Kiedy wstałam musiałam odkurzyć cały dom ponieważ wszędzie były ich bobki nawet na stole je znalazłam. Potem pojechałam do koleżanki po lekcje a tam okazało się że niektóre książki i zeszyty sa pogryzione przez moje małe łobuzy. Naszczęście pani zrozumiała mnie. I to była przygoda z moimi małymi dziećmi.

  9. Paulina Cudna 1 czerwca, 2015 at 21:56

    Dokładnie przed 15 minutami mój podopieczny Stich pierwszy raz wskoczył do mnie na łóżko. Byłam tym faktem zachwycona dopóki nie zauważyłam że znieruchomiał. Zostawił ogromną mokrą plamę i zwiał. Wszystko do prania. Świetny prezent na dzień matki. Więc proszę Państwa dziś śpię pod kocem ;/ Pozdrawiam 😉

  10. Karolina Kulik 1 czerwca, 2015 at 21:57

    Na początku, kiedy Róża z nami zamieszkała i była maluchem, nie robiliśmy dużych barykad przy regałach i wyjściu do kuchni (nie mamy tam drzwi). W tym właśnie wyjściu leżały poziomo dwa krzesła, które nie do końca się ze sobą stykały, a poza tym miały jakieś 30 cm wysokości. Róża nigdy nie próbowała ich sforsować, myśleliśmy, że to nie na jej możliwości. Jakiś tydzień, może dwa po tym, jak z nami zamieszkała, postanowiłam zostawić ją z moich chłopakiem, a sama poszłam pod prysznic. Nagle słyszę, Krzysiek krzyczy, że nigdzie nie ma Róży! Wybiegam mokra w szlafroku, cała spanikowana i szukamy jej: pod łóżkiem nic, w łóżku nic. Odsunęliśmy szafę i komodę, ale też nic. Nagle słyszymy jakieś szmery w kuchni. Też jej nie ma. Mój chłopak wpadł na to, żeby sprawdzić za lodówką, a jedynym sposobem było zrobienie zdjęcia, bo lodówki nie da się przesunąć, a obok niej jest szafka, pod którą jest dużo miejsca. Robi zdjęcie, a tu szary pyszczek się cieszy! Wywabiliśmy ją rodzynkami. Od tego czasu w przejściu do kuchni stoi metrowy karton, który my z trudem przekraczamy.

  11. Magdalena Kudła 1 czerwca, 2015 at 21:59

    Szysia jeździła sobie na moim ramieniu kiedy przyszedł do nas w odwiedziny znajomy. Jako gościnna pani domu zaraz zabrałam się za zaparzanie herbaty w dużym czajniczku. Szysia, jak to Szysia wesoło bobkowała tu i ówdzie. Niestety nabobkowała również do herbaty znajomego co wyszło na jaw już wtedy kiedy on tę herbatę pił. „Jakieś dziwne macie te fusy w herbacie!”. Trudno było opanować śmiech, udało się jednak utrzymać bobkową wpadkę w tajemnicy 😀

  12. Kasia Kozioł 1 czerwca, 2015 at 22:46

    Mieszkam w woj. Opolskim.Mojego maluszka kupiłam na Śląsku. To był prezent dla mojej kochanej siostry <3 Na co dzień studiuję w Krakowie. Jadąc do domu podjechałam aby odebrać od hodowcy w Katowicach Kajtka :* Byłam taka podekscytowana i jednocześnie wystrachana, jak się okazało nie bardziej niż moja szynszylunia. Byłam trochę obładowana, bo i walizka i transporterek z maluchem. Jechałam pełna radości do domu. W przedziale siedziałam sama, pomyślałam nawet to dobrze. Był piękny słoneczny dzień. Bałam się o Kajtka trochę i chciałam aby napił się wody więc na paluszku podałam mu trochę wody. Chyba nie pokapował o co chodzi i na powitanie ugryzł mnie w palec! Naprawdę bolało i trochę krwi się polało 🙂 Dzisiaj całe szczęście Kajtek ma 2 lata i oduczył się złych manier hehe Ale dalej do opowieści… Jedziemy, jedziemy tym pociągiem i tak żal mi się zwierzaka zrobiło i postanowiłam wziąć go i położyć sobie na klatce piersiowej aby czuł blisko człowieka i tak się nie bał, bo trochę popiskiwał. Więc wzięłam maluszka 🙂 Uczucie cudowne. Małe stworzonko słodko sobie kimało aż nagle… poczułam na mych piersiach wszechogarniające ciepło. Kajtek mnie obsikał! No masz. Włożyłam malca do transporterka i w tej chwili kontrola biletów. Ja w białej bluzce, po środku wielka jasno żółta plama, przez nią prześwitywał stanik , a mina konduktora bezcenna! Do dzisiaj to pamiętam. To było dokładnie 16 kwietnia 2013r. Kajtek ma już ponad 2 latka i jest naszym członkiem rodziny. Siostra mówi do niego syn, a nasz tato nawet ten stan rzeczy zaakceptował, bo czasami się nas pyta CO TAM U MOJEGO WNUCZKA 🙂

  13. Paulina Borkowska 1 czerwca, 2015 at 22:47

    Kiedyś moja przyszła teściowa zapowiedziała że nas odwiedzi więc postanowiłam zrobić sałatkę. Gdy przyjechała moja Zuzia biegała sobie po pokoju. Mój narzeczony stwierdził że nikomu przeszkadzać nie będzie wiec niech sobie bieg. Ja podałam oczywiście sałatkę. Po jakimś czasie mój narzeczony wziął Zuzie na ręce i drapał ją pod pyszczkiem. Nagle Zuzia odbiła się i wskoczyła na stół. Gdy chcieliśmy ją złapać przestraszyła się i zaczęła uciekać po całym stole wpadajac w talerz mojej przyszlej teściowej. Zuzia zeskoczyła i uciekła a sałatka wylądowała na kolanach i bluzce mojej przyszłej teściowej. Do końca życia będę wdzięczna mojej Zuzi 🙂 🙂

  14. Adam 1 czerwca, 2015 at 22:50

    Dzień naszego ślubu. Już praktycznie wszystko dopięte na ostatni guzik, trzeba jeszcze nakarmić szynszyle, już w garniturze sypię karmę do miski, szyszki przy okazji chciały go skosztować, wtedy zdałem sobie sprawę, że nie odebrałem jeszcze kwiatów dla mojej żony (miałem to zrobić 2 godziny wcześniej;)), więc w te pędy, klatka została otwarta…po chwili wracam, klatka pusta, po szynszylach (poza bobkami) ani śladu. Rodzice już czekają, przyjaciele właśnie weszli do mieszkania, nie ma czasu na szukanie kulek – trzeba jechać. Klatkę zestawiłem na ziemię na wszelki powrót, gdzie będąc w nowym pokoju mogłem o tym jedynie marzyć;) zazwyczaj miały drugi pokój do dyspozycji, w którym wszystko było odpowiednio zabezpieczone. Żona na wieść o tym, że szynszyle są na wolności w pokoju bez żadnych zabezpieczeń dla nich omal mnie nie udusiła jeszcze przed ślubem;)
    Na szczęście mam dobrych przyjaciół, którzy obiecali, że po weselu się nimi zaopiekują;) No i właśnie, godzina czwarta nad ranem, goście zaczynają opuszczać wesele, znajomi jadą do mieszkania, dodam, że ich stan był jak po weselu, czyli bardzo wesoły;) Po czwartej dzwonią, że są na miejscu i je widzą pod łóżkiem ale z drugiej strony, po długim opisie jak je trzymać, nie łapać za ogon, delikatnie z futerkiem i łapkami, itd. postanowili, że próbują. Było ich trzech, żaden nie miał szans zmieścić się pod łóżko, więc na zanętę, po rodzynce- zjedzone i siedzą dalej, na inne przekąski ani rusz, jednemu weszła na ręce, jednak refleks nie ten i nie złapał, miały do zabawy tekturowe kątowniki, więc próba na delikatne „zagarnięcie”, z jedną się udało, druga traktowała to jako tor przeszkód i się bawiła;) po około pół godziny takiej zabawy postanowiła, że podda się i praktycznie sama weszła na ręce:)
    Wszystko wiedzieliśmy na bieżąco, ponieważ przez cały ten czas (około 45 minut) siedzieliśmy z telefonem przy uchu i słuchaliśmy wszystkiego:) Możecie sobie wyobrazić trzech facetów leżących przy łóżku i krzyczących do siebie: „dawaj dawaj, już ją prawie masz!”, „nie łap za ogon!”, a na końcu: „ale ma piękne futerko!” 🙂
    Nazajutrz kiedy wróciliśmy do mieszania, w sypialni było pobojowisko, szyszki podczas naszego wesela bawiły się równie dobrze, były wszędzie, tak samo bobki, na kołdrze i pod, za każdą szafką, pod wspomnianym wcześniej łóżkiem było całe mnóstwo (wcale się nie dziwię), z kwiatka (na szczęście nie gryzły) postanowiły, że zrobią sobie kąpielisko i pół doniczki ziemi wygrzebały, chusteczki przerobione na confetti, meble uskubane. Miały bardzo długą noc, na szczęście wszystko dobrze się skończyło a po pyszczkach było jednak widać, że impreza była przednia 😀

  15. Kacper Bizoń 1 czerwca, 2015 at 23:45

    w szkole organizowano piknik rodzinny i kto chciał mógł przynieść swoje zwierzątko do „mini zoo ” szkolnego ja przyniosłem moja szynszylkę Lucynę .Wszyscy byli zafascynowani szynszylom podeszła do mnie nauczycielka i zapytała czy może j potrzymać ja bez wachania wyciagłem Lusie i dałem na ręnce nauczycielki zapomniałem ją uprzedzić że LUSIA JEST BARDZO ŻYWA .Nauczycielka miała luźną bluske . Kulka wykorzystała nieuwagę nauczycielki i mykła pod biust nauczycielka od razu wpadła w panike „aaa weź ją , weź ją ” chodziła sobie po niej raaz na plecach raz na brzuch ja nie wiedząc co zrobić gdy kulka była na plecach chwyciłem ją „uspokoiłem nauczycielke i powolo wyciągłem Lusie i włożyłem do klatki wszyscy sie tak gapili ja na jakiegoś debila ja do Lusi „tak niewolno ” ale ona odwróciła sie tyłem a nauczycielka ” ty to musisz mieć z nią problemy ” oczywiście siadła zjadła jakieś tabletki poszła ja zostałem sam a wszyscy się gapia sie wtedy pomyślalem ” pierwszy i ostatni raz byłem z Lusia . Oczywiście nauczycielke przeprosłem za mojego pupila przyznałem sie ze mogłem ja uprzedzić ale ona” nic sie nie stało nigdy niewerz co może wymyślić zwierze”

  16. Marta 2 czerwca, 2015 at 10:07

    No więc to było tak :
    Dawno dawno temu kiedy to zawitał do mnie mój standardowy Alvinek-chwaliłam sie Nim tu i tam,każdemu jak i wszystkim,bo wszak szynszyla piękny zwierz <3 Pewnego pieknego sobotniego dnia odwiedziła nas rodzinka z dość dalekaaa,miastuchy którzy kochaja takie cud stworzonka do miziania itp.No więc padło hasło-"pokaż Nam Go ,przynieś niech pobiega,no dalej…" No i stało się 🙂 Przyniosłam puściłam w jadalni połączonej z salonem.Alvin obskoczył co nie co i wlazł pod łóżko.Chcieliśmy wyjść na chwile przed dom popatrzeć na ogród więc zostawiliśmy ALVINA w pokoju,bo co on sam zrobi tam ? Pewno śpi…tylko kanapa,komoda i stół…zastawiony stół…daleko od kanapy czy innych rzeczy i dość wysoki w sumie dla niego za wyskoki ,a jednak -_- po dosłownie 5 min przyszliśmy a goście mieli fajne rodzynkowe dodatki na talerzach .Podsumowując straty : 2 zniszczone torebki,4 posiłki do kosza,2 wylane herbaty i oczywiście obgryzione świeczki,siury na poduszce z łóżka,odciski sosowych łapek na białym obrusie i takie tam standardy szynszylowe -_- Już nie pamietam co wchodziło jeszcze w skład tych atrakcji sobotnich ale było nieźle,pech chciał że człowiekom się podobało i prócz MNIE stwerdzili że nie mam co się złościć czy karcić go -bo to tylko małe, słodkie nic nie rozumiejące zwierzątko :D- tak akurat(sobie pomyślałam).Nieprawdopodobne ?-a jednak! 😀

  17. Adrian Haase 2 czerwca, 2015 at 16:47

    Pewnego razu jak zawsze wynioslem Gucia i Lili do innego pokoju po wieczornym bieganiu .Rano przed pujsciem do szkoly poszlem zobaczyc czy wszystko u nich dobrze .Zobaczylem ze drzwiczki od klatki sa otwarte i ze siedzi tam tylko samica.Bardzo przestraszony poszlem po brata i zaczelismy go szukac po calym domu.Otwieralismy wszystkie szafy szuflady ,przeszukalismy caly dom jeszcze bardziej sie wystraszylem kiedy zobaczylem ze w tym pokoju ktorym je wynosilem trudke na szczury (w tym pokoju jest wiele starych dokumetow i pudelek i staroci)zaczelismy szukac w tym pokoju tyle go szukalismy ze nie poszlismy doszkoly ale w koncu po trudnych dla mnie poszukiwaniach znalezlismy go przestraszonego w koncie pomiedzy pudelkami.Juz wiecej nieuciekl^^

  18. uszynszyla 2 czerwca, 2015 at 20:22

    „Możecie sobie wyobrazić trzech facetów leżących przy łóżku i krzyczących do siebie: „dawaj dawaj, już ją prawie masz!”, „nie łap za ogon!”, a na końcu: „ale ma piękne futerko!” :)” – niezły ubaw, mam tak, jak łapiemy Rikiego 3 godziny i jesteśmy już spóźnieni 2,5h 😀

  19. Basia Warniello 2 czerwca, 2015 at 20:35

    Kiedyś miałam zakładany aparat na zęby. Przez pierwsze parę dni od założenia aparat naprawdę bolał, przez co czas, który powinnam poświęcić na lekcje w szkole spędziłam w domu razem z moim 2-letnim samcem szynszyli, Chillim. Chillemu bardzo się podoba, gdy jego pani nie chodzi do miejsca zwanego szkołą, ponieważ wtedy może spędzić caaały dzień na wybiegu! Lecz, po dwóch dniach w końcu, próbując nadrobić zaległości szkolne zapomniałam się zapytać, co było zadane z angielskiego, lecz właśnie miałam to zrobić bo Chilli coś skubał przy podręczniku od tego właśnie przedmiotu. Na następny dzień poszłam do szkoły. Gdy zdałam sobie sprawę, że nie mam zadania domowego było już za późno, bo przypomniało mi się to pare sekund przez rozpoczęciem lekcji. Tłumaczyłam brak zadań pani od angielskiego na wszystkie sposoby, uwzględniając wizytę u ortodonty. Jednak ona stwierdziła:
    – No ale co, ćwiczeń gryźć nie musisz tym aparatem.
    Klasa się śmiała, że Basia zjada książki, a pani wstała z biurka by przejść się po klasie i sprawdzić zadane ćwiczenia.
    Na końcu podeszła i do mnie, ja szybko otwarłam ćwiczenia, żeby jej pokazać że nic nie mam, a te były… całe pożarte przez Chilliego! Pani się dziwnie spojrzała, bo przecież, o co tu chodzi, uczennica pogryzła ćwiczenia? Dlaczego? Czy to miała być zemsta za jej żarcik? W końcu, po cichu, odeszła bez słowa. Już wyobrażałam sobie, jaka moja szynszyla dumna jest z tego, co zrobiła. W domu, na kolejnym wybiegu Chilliego, już tak ciekawie jak zwykle nie było. Wszystkie łatwo-zjadalne rzeczy zostały pochowane. Co teraz?
    No cóż, szyl znowu będzie musiał dzielnie zabrać za obgryzanie szafy. Chilli nie zauważał problemu w dużej ilości zjedzonego papieru, ale jego pani już to zauważała…
    Jednak nie miał żadnych problemów więc wszystko było dobrze.

    Takie to jest życie z małym gryzakiem, więc pamiętajcie, by chować rzeczy, które napewno smakowałyby pupilowi, ale raczej byście nie chcieli dekoracji w formie śladów ząbków na nich.

  20. Izabela Świtala 2 czerwca, 2015 at 23:42

    Naszego szynszyla, Bimbaska, dostaliśmy pod opiekę stosunkowo niedawno, więc nie jest do końca pewny siebie, raczej boi się zbliżać do ludzi, woli chować się po kątach. Aż do dziś. Przeprowadzka na nowe mieszkanie miała miejsce 3 dni temu. Na 11 była umówiona instalacja internetu. Rano wypuściliśmy go na wybieg, a że jeszcze nie do końca nam ufa, nie udało nam się go wciągnąć z powrotem do klatki przed przyjściem osoby, która miała nam ten internet zainstalować… No nic, w końcu fachowiec przyszedł, a nasz szynszyl jak zawsze siedział pod segmentem (jest tam jeszcze schowany dywan, co w sumie jest istotne), więc myśleliśmy, że nawet nosa nie wychyli. Facet poszedł robić swoje, a mi pozostawił do przeczytania umowę. Przeczytałam, zostawiłam ją na łóżku i poszłam sprawdzić jak idzie naszemu fachowcowi. W czasie, gdy mieliśmy sfinalizować całe to przedsięwzięcie, nasz kochany szynszylek wyłoił się ze swojej kryjówki, uwaga, WSKOCZYŁ na łóżko, capnął naszą umowę (umowa jednostronna, w dodatku zgięta w pół…) i zaczął chować się wszędzie, gdzie tylko się da… Dobre 20 minut zajął pościg naszego złodziejaszka, gdyż pod segmentem ciężko go choćby i ręką musnąć… Współczuję fachowcowi, który chcąc nie chcąc musiał czekać na umowę (wiadomo, bez podpisu ani rusz!) i gratuluję kochanemu szynszylowi, który „przełamał się” w bardzo nieodpowiednim do tego czasie 🙂

  21. Angelika8896 . 3 czerwca, 2015 at 15:11

    Kubuś- z pozoru niewinny szynszyl ale jak jest na prawdę?
    Pewnego dnia….a raczej nocy gdy Kubuś był malutkim ”szczeniaczkiem” próbował wydostać się z klatki.Obserwując go zauważyłam kilka dni przed zbrodnią że podgryza 6 szczebelek od dołu jeśli mam być szczegółowa.I tak podgryzał,aż niespodziewanie pękł z jednej strony.Okej myślałam że z jednej strony nic się nie stanie,bo jest zbyt duży i puszysty (czy to już obraza?) żeby przecisnąć się przez to.Mówi się myśli się a jednak robi się co innego.I tak pewnej nocy prawdopodobnie jakimś cudem odchylił szczebelek i wyszedł z klatki.Z moim szczęściem w nieszczęściu drzwi od pokoju były zamknięte.Ale dostęp do przedmiotów w pokoju był całkowicie do jego dyspozycji.Ja spałam a ten buszował.Rano po przebudzeniu zobaczyłam go śpiącego przy mnie.Z Początku się przestraszyłam,nie wiedziałam co się stało i jak.Kochane było to jak leżał obok mnie,wygladał tak *niewinnie* i słodko.Słodkości słodkościami ale po wstaniu z łózka i włożeniu młodego do klatki ujrzałam co?No jak to co?Co może zrobić taki mały szynszyl w tak dużym pokoju.A no i owszem bardzo dużo.Między innymi mój podręcznik do geografii został pocwiartkowany na części pierwsze a jego okłada leżała w jakimś kącie.KABEL od Laptopa był wszędzie pogryziony ( odłączony od prądu ),nie wspomne o kupkach porozrzucanych wszędzie.Białe drzwi były poobgryzane tam gdzie się dało,czyli do wysokości której sięgał.Po prostu jeden wielki … Hm? Co? No cóż wybaczyć musiałam,szczebelek naprawiony i tylko modlić się żeby Historia nie powtórzyła się,bo podobno lubi się powtarzać.
    —————————————————————————————————–
    Zdążyłam 🙂 Mam pełno historii związanych z Kubusiem,np Latające miski w pokoju,akcja rzuć mi kupką w twarz,czy też może wyskocz z klatki i biegaj po samochodzie gdy inni śpią i rzuć dodatkowo bobkiem w twarz taki bonus.Jednak wybrałam tą, a tamte pozostawię na inną okazję 😀

  22. Dagmara 3 czerwca, 2015 at 16:25

    Jeszcze do niedawna mieszkałam razem z siostrą, babcią i dziadkiem. Dzieliłam pokój razem z siostrą, było mało miejsca, wiec jedynie na co mogłam sobie pozwolić to gryzoń. Zakupiłam więc moją szynszylkę – Pysiulkę. Niestety moja kulka od samego początku nie polubiła babci. Na sam jej głos, potrafiła mnie ugryźć, kiedy ją miałam na rękach, w klatce skakała, gryzła ogon i kręciła się dookoła niego. Za każdym razem gdy babcia wchodziła do pokoju miała ze sobą ręcznik, zawinięty między nogami, tak żeby nic broń Boże się jej nie stało. Pewnego dnia namówiłam babcię, żeby posiedziała z nami jak szyszka jest na wybiegu, a nie tylko przychodziła na sekundę i od razu ewakuacja. Ku mojemu zaskoczeniu – zgodziła się. Usiadła na kanapie. Szyszka biegała dookoła. Po kilku minutach nagle znalazła się obok babci, dojrzała odkrytą część ciała babci – udo, ugryzła i uciekła! Babcia zerwała się na równe nogi, mało co zawału nie dostała! Po ugryzieniu został jej niewielki siniak, i od tamtej pory babcia nie przychodziła już do pokoju. 🙂

  23. Alfik_Amanda 3 czerwca, 2015 at 18:18

    Była to środa. Więc miałam do szkoły na 11:45 i wypuściłam szynszyle. Chwile potem poszłam do szkoły. Jak wróciłam babcia mówi: „idź zobacz co się stało Alfikowi, jest pod szafą” I na pierwszy rzut oka myślałam że go coś ogoliło o_O Pytam się: Co mu się stało?!
    i się dowiedziałam że wskoczył do kibla… za drugim razem dowiedziałam sie telefoniczne i jeszcze była wylana 3-dniowa zupa….
    a tu inna historia:
    Był to Wielki Piątek, rok w którym zakupiłam szynszyle. Była u mnie moja była przyjciółka.
    wypuściłyśmy szyle na noc. oglądamy telewizje a tu nagle się wyłącza. Mówie do nie aby podeszła i włączyła. I nic. Nagle BUUUM!!!!! Amandzia przegryzłą kabla i buchło. Daria tak się wystraszyła że az życie jej przed oczami przeleciało, tak mówiła 😀 możliwe że gdybym nie powidziała zeby podeszła amandzie kompnął by prąd 🙁 a że to świeta wet nie czynny :/
    jedyne co miała to przypalony wąsik 😀
    a tu inne po prostu alfik przegryzł głowny kabel i korki wywaliło 🙂

    A tutaj co innego:
    Alfik sobie biegał i pacze… siedzi na parapecie obok świczki z przypalonymi wąsami no miała po prostu zakręcone 😛 długo omijał tamto miejsce :DDDD

    No jeszcze moja amandzia opluwa gdy jest zła i „stepuje”
    no i Alfik wędruje po szafkach i wyciąga moje skarpetki :O i w nocy obgryzał juz paznokcie nie dawał pospać 😛

  24. Kaja :) 3 czerwca, 2015 at 20:04

    Jest to jedna z wielu historii, jednak powtarzająca się nagminnie. Za każdym razem gdy mam gości, zaczynam swój monolog o szynszylach już na wstępie, gdy znajomi zachwycą się ich „dobytkiem w klatkach” i tym jakie są urocze i mięciutkie. Zazwyczaj znajomi pojawiają się w czasie ich wybiegu, więc uciechom nie ma końca, bo skoczne, szybkie, puchate. Ja mam okazję do wygadania się, bo ilekroć przychodzi ktoś, kto jeszcze ich nie widział, pytaniom o nie nie końca. Oczywiście zaczynam od rzeczy, którą jestem zauroczona najbardziej na świecie – czyli ich tuptaniem, gdy poznają nowy zapach lub coś im dziwnie pachnie. Następnie przechodzę do kolejnych punktów w mym monologu zachwytu nad tymi puchatymi kulkami, a wtedy Bunia lub Pisiont wskakuje komuś na stopy i zaczyna taniec tuptaniec. Znajomi przeważnie zaczynają się żalić, że to niemożliwe, żeby śmierdziały im stopy, są bardzo zawstydzeni, strzelają przysłowiowe „buraki”, a szynszyle tańczą dalej :D.

  25. Gabriela Meissner 3 czerwca, 2015 at 23:37

    Moją szylkę Porzeczkę mam zaledwie od półtora tygodnia, ale już w tak krótkim czasie zdążyła mnie i moje otoczenie przyprawić o szybsze bicie serca i stać się powodem do zmartwień. A przecież miała nieść radość! No, niech by przynajmniej nie zdradzała się z robieniem kłopotów przez najbliższe kilka miesięcy.:p
    Tak więc już następnego dnia po staniu się moim ukochanym przybranym dzieckiem, podczas wybiegu zniknęła z pola widzenia mnie i mojemu chłopakowi. Mój luby widział ją niknącą w kaloryferze i przejęty powiedział mi, sprzątającej podłużne bobki po swoim zwierzątku, że to zadomowiło się w kaloryferze i ani myśli z niego wyjść! ,,Ach, jak mogłam nie wziąć pod uwagę, że ona będzie mogła chcieć się tam skryć! „, pomyślałam. Trzeba było jednak przystąpić do akcji ratunkowej. Pozostawienie Porzeczki w takim miejscu nie wydało mi się rozsądne…
    Zawiodły różne sposoby. Stukanie, drażnienie ogonka, wabienie jedzeniem… Chciałam iść po pomoc do sąsiadów, choć jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się jej potrzebować!
    Jak prawie zawsze jednak niezastąpiony okazał się mój chłopak. Wpadł na pomysł, aby… pokropić szynszylę z góry przez kaloryfer wodą. Wątpiłam, że to pomoże, ale nie szkodziło spróbować. I, tak, to był znakomity pomysł!
    Po kilku pokropieniach z kaloryfera wypadła mokra, brudna kulka. Tak się ucieszyłam! Mój chłopak, dumny z siebie, oczywiście, też. Czym prędzej zaczęliśmy wycierać naszą dziewczynkę ręcznikiem. Wkrótce nawet i futerko wróciło do stanu sprzed całego zamieszania. Brawo my, brawo Porzeczka!

  26. Marta 4 czerwca, 2015 at 10:40

    ooo jejejej dziękujemy z Alvinemm ;3 Nie mzđlaam e jego jedna z licznych psot zaowocuje wygraną 😀 😀

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *